Nowa regulacja dotycząca tzw. „flipowania” stanowi kolejny przykład ingerencji w wolny rynek, która nie przyczyni się do poprawy sytuacji na rynku nieruchomości ani nie zwiększy dostępności mieszkań dla młodych ludzi. Doświadczenie pokazuje, że administracyjne ograniczenia i dodatkowe obciążenia fiskalne zwykle prowadzą do wzrostu cen oraz hamują naturalne mechanizmy gospodarcze.
Każde zaostrzenie przepisów, niezależnie od jego formy – czy to wyższe podatki, czy ograniczenia w sprzedaży nieruchomości – finalnie obciąża kupujących. Gdyby nowa ustawa wprowadziła 10-procentowy podatek od flipowania zamiast dotychczasowych 2%, to różnicę tę pokryliby nabywcy mieszkań. Dla inwestorów oznaczałoby to wzrost kosztów, co mogłoby skłonić część z nich do rezygnacji z działalności, a tym samym ograniczyć liczbę dostępnych ofert.
Flipowanie polega na zakupie zaniedbanych nieruchomości, ich gruntownym remoncie oraz sprzedaży po podniesieniu ich standardu. Jest to proces wymagający odpowiedniego kapitału, wiedzy i umiejętności. Osoby zajmujące się tym rodzajem działalności nie tylko modernizują nieruchomości, ale także przyczyniają się do poprawy estetyki i jakości mieszkań. Gdyby nie istniał popyt na takie oferty, flipowanie przestałoby być opłacalne.
Nowe przepisy mogą sprawić, że mniej inwestorów zdecyduje się na zakup wymagających remontu nieruchomości. W efekcie rynek może odczuć zmniejszoną podaż wyremontowanych mieszkań, a to doprowadzi do dalszego wzrostu cen. Zamiast ułatwiać dostęp do mieszkań, regulacje mogą więc jeszcze bardziej skomplikować sytuację kupujących.
Podsumowując, rynek powinien kierować się własnymi mechanizmami, a nie sztucznie narzucanymi ograniczeniami. Jeśli ceny nieruchomości byłyby zbyt wysokie, naturalną konsekwencją byłoby ich obniżenie przez samych sprzedających. Obecna sytuacja pokazuje jednak, że popyt na wyremontowane mieszkania istnieje, co oznacza, że flipowanie odpowiada na rzeczywiste potrzeby klientów. Zamiast hamować tę działalność, warto skupić się na rozwiązaniach zwiększających liczbę dostępnych nieruchomości, co faktycznie mogłoby poprawić sytuację na rynku mieszkaniowym.