Eureka!!!
Rządowi zajęło dziewięć lat, aby dojść do logicznych wniosków i zauważyć implikacje związane z deregulacją zawodów pośrednika i zarządcy nieruchomości. Tempo, w jakim wyciągano wnioski, jest rzeczywiście imponujące. Ale, jak mawiał klasyk: „lepiej późno, niż wcale”. Zanim przejdę do szerokiej analizy tego tematu, przytoczę kilka cytatów z moich własnych tekstów napisanych w trakcie procedowania deregulacji oraz kilka lat po, czyli w okresie od 2012 do 2021 roku.
Rzeczpospolita, 2012
(…) I tu nasuwa się mnóstwo wątpliwości, czy w trakcie prac nas kształtem ustawy deregulacyjnej wzięto pod uwagę wiele naprawdę niekorzystnych implikacji, jakie ciągnie za sobą ten akt prawny. Gdyby bowiem pominąć populistyczne i demagogiczne hasła o „zmniejszeniu bezrobocia” i „większej dostępności do niektórych zawodów”, wyłania się niezbyt ciekawy „krajobraz po bitwie”. (…) nowo mianowani, bez podstawowego przygotowania merytorycznego pośrednicy nie będą mieli obowiązku kształcenia ustawicznego. Śledzenia zmieniających się przepisów, szlifowania warsztatu pracy. Będziemy więc mieli armię niedouczonych osób tytułujących się „Pośrednikiem w obrocie nieruchomościami”. Tacy „samozwańczy” pośrednicy, bez przygotowania do wykonywania zawodu mogą być sprawcami wielu szkód , powstałych na skutek podejmowanych działań, bądź też zaniechań. Nowopowstający kształt prawny likwiduje bowiem odpowiedzialność zawodową i jedyna droga, jaka pozostanie poszkodowanemu klientowi – to Sądy Powszechne. (…)
Biuletyn PFRN, rok 2012, moja wypowiedź jako rzecznika prasowego PFRN:
(…) pierwotnym echem deregulacji zapewne będzie przyrost firm i spadek cen w sektorach objętych deregulacją, jakim są na przykład usługi związane z obsługą rynku nieruchomości. W perspektywie długoterminowej jednak okazać się może, że ten przedsiębiorca, który dziś zaproponuje wykonanie usługi za symboliczną „złotówkę”, jutro zniknie z powierzchni ziemi i ogłaszając upadłość rozpłynie się w nicościach. I nie będzie do kogo zwrócić się z roszczeniem o naprawienie szkody.(…)
Rzeczpospolita 25.08.2021
(…) Nie sposób pominąć też kwestii deregulacji zawodu przeprowadzonej w 2014 r. przez ministrów Gowina i Szejnfelda. Wprowadzono absolutne bezhołowie w dostępie do zawodu, który jest niezwykle odpowiedzialny, bo pośrednicy mają wpływ na dysponowanie majątkiem gromadzonym przez większą część życia. My, jako branża możemy tylko powiedzieć „a nie mówiliśmy”? No niestety, mądry Polak po szkodzie (…)
Deregulacja była absolutną „idee fixe” ministrów Gowina i Szejnfelda. I nagle, po niespełna 10 latach, okazuje się szkodliwa? Przypomnę więc etap procedowania ustawy i tzw. „konsultacje środowiskowe”, które rozpoczęły się w październiku 2012 roku. W trakcie tych konsultacji, przedstawiciele branży pośredników i zarządców, doświadczeni praktycy rynku, mieli możliwość zabrania głosu. Podczas debaty w Sejmie, której stenogram nadal jest dostępny na stronach sejm.gov.pl, wypowiedzi najbardziej doświadczonych praktyków, którzy precyzyjnie wskazywali „co się stanie, gdy…”, a także ostrzegali przed konsekwencjami ustawy, niestety, nie przyniosły rezultatu. Ta ustawa była z góry przesądzona, konsultacje były jedynie fikcją, zgodnie z życzeniem jej „projektantów” i inicjatorów. Teraz, gdy krowa już została wydoić, czyli gdy pewien „pośrednik” lub „zarządca” wyrządził szkodę, po dziewięciu latach pojawia się chęć powrotu do regulacji zawodu. Cieszy fakt, że zauważono związek między możliwością złego zarządzania znaczącym majątkiem a osobą mającą wpływ na te decyzje. Niestety, prawdopodobnie kosztem złych doświadczeń ofiar takich błędów. Warto w tym miejscu wyjaśnić, jakie kryteria zostały zniesione dla wejścia do zawodu:
• Specjalistyczne kursy i państwowy egzamin (początkowy kształt)
• Kierunkowe lub podyplomowe studia
• Praktyki zawodowe
• Brak karalności
• Licencje zawodowe
• Kontrolę zewnętrznych organów
• Możliwość ukarania pośrednika/zarządcy za działania na szkodę innych lub odebrania uprawnień w przypadku skrajnych nadużyć