Domy z okresu PRL przybierają różne formy. Mogą to być albo kompletnie zrujnowane budynki, albo typowe „kostki”, albo ogromne budowle wznoszone pod koniec ery komunizmu, przeznaczone do zaspokajania potrzeb kilku pokoleń jednocześnie.
Jeżeli rozpatrujemy tę kategorię nieruchomości w kontekście miejskim, to jednym z jej bezsprzecznych atutów może być lokalizacja oraz rozmiar działki, na której stoi dom.
Stare budynki, położone w atrakcyjnych lokalizacjach, stają się przedmiotem zainteresowania deweloperów, zwłaszcza jeśli plan przewiduje możliwość zastąpienia dotychczasowej zabudowy domami wielorodzinnymi. Przykładem są inwestycje, takie jak te na warszawskiej Ochocie, gdzie deweloperzy aktywnie nabywają takie domy, zarówno starsze, jak i nowsze, zastępując je budową mieszkań dla wielu rodzin. To jedna z form wykorzystania potencjału głównie gruntowego, który można zagospodarować inaczej niż wcześniej. W każdym razie, jest to obszar, w którym można osiągnąć zyski.
Jeśli natomiast spojrzymy na wykorzystanie starszych nieruchomości PRL-owskich przez zwykłego Kowalskiego, wiele zależy od stanu technicznego domu, jego projektu (przebudowa klasycznego sześcianu jest najprostsza) oraz od tego, czy substancja techniczna (podpiwniczenie, mury) pozostaje w dobrym stanie. Gdy stan techniczny całego obiektu jest fatalny, może być bardziej opłacalne zburzenie istniejącej zabudowy i postawienie nowego domu na jej miejscu. Jednak w takim przypadku decydująca będzie lokalizacja – czy klient zdecyduje się na takie przedsięwzięcie, czy też poszuka działki w innym miejscu i postawi dom od nowa.
Większe wyzwanie stanowi problem dużych, często ponad 400-metrowych budynków wielokondygnacyjnych wzniesionych w latach 80. To typ budownictwa z okresu „kompletnego braku mieszkań”, gdzie zamieszkanie planowali razem rodzice, dziadkowie i dzieci. Chociaż są one zazwyczaj dobrze zlokalizowane, to projektowo i technologicznie są kompletnie przestarzałe. Ich utrzymanie generuje wysokie koszty, zarówno związane z ogrzewaniem, jak i mediami. Te budynki zazwyczaj znajdują nabywcę, który chce wykorzystać je na cele firmowe, przekształcić w hotel pracowniczy, klinikę czy przedszkole. Rzadko stają się domami jednorodzinnymi, mimo niekiedy atrakcyjnej lokalizacji.
W dzisiejszych czasach preferuje się kompaktowe, niewielkie domy (do 120 m2), łatwe w utrzymaniu, często z odnawialnymi źródłami energii (fotowoltaika, pompy ciepła). Są one zazwyczaj położone z dala od miasta, ale z zastosowaniem nowoczesnych technologii i jak najtańsze w utrzymaniu.